czajnego, oprócz domu z ogrodem, dziesięć, maximum dwanaście tysięcy w listach zastawnych. Zapewne i to kapitalik, i to coś znaczy, ale przecież nie rotszyldowska fortuna. I dlaczegóż; dlaczego ja nie mógłbym pomyśleć o pannie Eufrozynie? Dlaczego, ma się rozumieć nie zaraz, nie nagle, ale dawszy się wpierw panu rejentowi poznać, zasłużywszy mu się uczciwą pracą, zjednawszy sobie przychylność pięknej jego wnuczki, nie mógłbym kiedyś... Och! za wiele żądasz od losu, panie Antoni! za wiele, stanowczo za wiele. Może cię spotkać gorzki zawód i rozczarowanie.
Ale dlaczego? Znowuż przychodzi na myśl zapytanie: dlaczego. Ostatecznie, przecież ta Fruzia kiedyś za mąż wyjdzie — i kto ją weźmie? Książę udzielny, magnat, czy jaki pieniężnik nadzwyczajny? W żadnym razie ani jeden z takich panów nie przyjdzie, a raczej nie przyjedzie tu, do takiego zapadłego kąta szukać żony — i skończy się na tem, że piękna Fruzia wyjdzie za zwykłego śmiertelnika, może to będzie ziemianin, może dzierżawca, może jaki przemysłowiec na dorobku, ale w każdym razie nie magnat, nie bogacz, tylko człowiek pracy... Jeżeli tedy, według wszelkiego prawdopodobieństwa, tacy dobijać się będą o jej rękę, to dlaczegóżbym ja nie mógł stanąć w ich szeregu? Zdaje mi się, że mógłbym. No tak, mógłbym bez wątpienia — to fakt, który nie ulega najmniejszej wątpliwości...
Czuję, że głowa moja przepełnia się jasnemi myślami. Nie chcę siedzieć już przy otwartem
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.
— 155 —