te dary z podziękowaniem i uśmiechem, a wiersze odczytała babci. Dowiedziałem się, że była z tego powodu rada familijna, przypadkowo podsłuchałem jej zakończenie i ostateczne wnioski. Było to w ogrodzie, staruszkowie oczekiwali gości, siedząc w cienistej altanie, ja poprawiałem źle przymocowane latarki.
Wtem doszedł mnie głos rozmawiających.
— Uważasz mężu, jednak ten nasz pan Antoni szarmant...
— Jakto szarmant?
— Bukiet Fruzi przyniósł bardzo ładny...
— Tak sobie...
— Ganisz, bo nie z twego ogrodu, ale bądź-co-bądź bukiet... i wiersze, proszę cię, napisał bardzo zręczne... Czytałeś?
— Czytałem...
— I cóż?
— Ha no, chłopak zdaje się nie zły, tylko to mi się niepodoba, że w głowie ma jakoś amoroso...
— Amoroso?
— A tak...
— Cóż w tem złego, mój mężu, młody jest... a przypomnij-no sobie jegomość, jak byłeś w jego wieku, to ci także po głowie wiatr chodził... pamiętasz?
— A pamiętam... ale to były inne czasy... teraz już mi się głupstwa więcej nie trzymają, wierszyków nie pisuję a i co do niego, to wolałbym
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.
— 159 —