— Jakto, dziś? W takim dniu, w którym wszyscy pani winszują, składają życzenia.
— Właśnie w takim.
— Ależ na Boga, dlaczego?
— Wiem ja dlaczego...
— Niechże mi pani powie... O, gdybym mógł dowieść, jak mnie smutek pani boli, jak radbym go ulżyć pani... wyznałabyś mi swoją tajemnicę.
— To nie jest, panie, tajemnica... Dziadzio ją zna, zna babcia, a i przed panem nie będę robiła sekretu... Pan taki dla nas życzliwy.
— O niezawodnie pani.
— A więc powiem... Smutek mój stąd pochodzi, że Jaś nie przyjechał.
— Jaś?
— Ach prawda, pan go nie znasz. Jest to młody człowiek, daleki nasz kuzyn, a mój narzeczony.
— Więc pani ma narzeczonego?
— Od pół roku...
— I wyjdzie pani za niego?...
— Za pół roku...
— Nie wiedziałem, nie wiedziałem. Teraz rozumiem pani smutek... ale on przejdzie, pan Jan przyjedzie i będzie pani szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. Daj Boże. Co do mnie, życzę pani szczęścia, szczerze, serdecznie życzę...
Ukłoniłem się i poszedłem wprost do domu. Zdawało mi się, że piorun we mnie uderzył, że
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.
— 162 —