się znajdowali na puszczy, wielkie im swoje łaski i miłosierdzie okazywał, ale że szelmy byli i przykazań słuchać nie chcieli, odebrał więc im Bóg ziemię obiecaną i świątynię, i się musieli porozłazić jako muchy...
Wnuczek słuchał tych opowiadań i poważnym się robił nad wiek swój; dziadek, litery mu na książce pokazywał a nawet kredą na stole tajemnice „piśmienności” wyjaśniał. Sam nie bardzo w tej sztuce biegły, przyczynę liter niekształtnych i niezgrabnych na złe okulary spędzał, albo też na muchy, które w najważniejszej chwili na palcach siadają.
— Bo to widzisz, Maciusiu, do tych kulasów stawiania trzeba i głowy wolnej i oczu dobrych i palców lekkich, a tu oto krówsko zasłabło, ja głowy już nie mam, bo myślę coby jej za lekarstwo wyśpekulować; okulary ktoś mi zamienił w kościele i pewnie baba, a przecie z kobiecego oka, na chłopskie, szkło nie pasuje, a już o lekkości palców i nie mówię nawet... bo mi na nic zgrabiały i zesztywniały. Tedy cię już w szkole owego pisania nauczą, a ze mną abyś choć conieco na czytaku przeszedł i Pana Boga chwalić umiał.
Zimową porą, po świętach, kolendy śpiewali, których dziadek moc wielką na pamięć umiał. Drżący ale donośny bas starca łączył się z dyszkantem dzieciaka.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —