— Nie martw się, dziecko, powróci jutro, będzie po jutrze, i na trzeci dzień, i za tydzień, a po kwartale odjedziecie oboje razem do siebie.
— Ja wiem.
— A więc czemuż się smucisz?
— Bo widzi wujaszek, miałam mu coś powiedzieć ważnego, nadzwyczaj ważnego i zapomniałam na śmierć...
— To przypomnisz sobie i powiesz mu jutro.
— Tak to się wujaszkowi zdaje... ale chodźmy, odprowadzę wujaszka do altanki.
— Po co się masz trudzić, moje dziecko, pójdę sam.
— A nie, odprowadzę, życzyć będę dobrej nocy i pomyślnej pracy.
— Dziękuję serdecznie.
Była bardzo cicha noc letnia, taka spokojna, że ani jeden listek nie drgał na gałęzi... Na niebie jaśniał księżyc i mrugały jasne gwiazdki... Józia szła, niosąc wielką lampę w ręku, światło padało wprost na jej twarzyczkę, która też na tle nocy rysowała się, jak kamea.
— Oczywiście wujaszku, jutro rano nie kazać budzić.
— Dlaczego?
— Nocne Marki długo lubią sypiać.
— A czyż ty nie jesteś nocnym Markiem, mała?
— Ja?
— Naturalnie.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.
— 44 —