jakiemu uczuciu, lub idei, jeżeli podejmiesz jaką pracę, czyn, w który włożysz cały zasób swoich sił, całą swoją duszę, wtenczas wytwarzasz w sobie ciszę wewnętrzną, stajesz się głuchą i ślepą na wszystko co cię otacza, widzisz jedynie swoją dróżkę i kroczysz prosto przed siebie. Ale zewnętrznej ciszy, moje dziecko, niema i łudzi się ten, kto sobie wyobraża, że ją w jakiem wiejskiem ustroniu znajdzie.
— O! więc wujaszek nigdy już do nas nie przyjedzie?
— Owszem przyjadę.
— A cisza?
— Z sobą ją przywieźć muszę.
— W walizce?
— Nie, w duszy. Tam ona może istnieć choć chwilowo, chociaż wiedz, że są dusze tak nieszczęśliwe, że nigdy ciszy i spokoju zaznać nie mogą.
— Biedne dusze, jakże mi ich żal.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
— A więc wujaszku, stanowczo piętnastego października, na świętą Jadwigę.
— Stanowczo.
— Proszę podkreślić ten dzień w kalendarzu czerwonym ołówkiem.
— Dobrze.
— Piętnastego i na cały tydzień, to znaczy do dwudziestego trzeciego.
— Aż tak długo?