wrócę do domu, to znów muszę się gniewać na Maryannę, bo niema dnia, żeby jakiej szkody nie zrobiła. Coś chciałam ci powiedzieć... nawet wybierałam się do was z tą nowiną umyślnie. Aha! nic nie wiecie jeszcze...
— Nie.
— Marceli się żeni!
— Wuj Marceli? Niepodobna!
— Ciekawam dlaczego? Mężczyzna choćby nawet stuletni, ma jeszcze głupstwa w głowie.
— Ciociu! alboż małżeństwo..
— Głupstwo... możesz mi wierzyć. Jestem wdowa i powiadam, że to także głupstwo.
— Ale wracając do wuja Marcelego, trudno uwierzyć, przecieżby nam coś o tem powiedział.
— A nie, sekret. U nich zawsze sekret!
— U kogo?
— No, u nich, u mężczyzn, to już widać familijne.
— I kogóż to wujaszek chce uszczęśliwić swoją ręką?
— Przedewszystkiem ciebie.
— Mnie?
— Naturalnie, bo jak się ożeni, to ci nic nie zapisze, a zdawało się. Ach, zapomniałam. Chciałaś wiedzieć kto będzie twoją wujenką. Słowo ci daję, nie wiem, sekreta, same sekreta! Jeszcze będzie wielka łaska, jeżeli na ślub zaprosi, ale mniejsza o to. Nie, to nie.
— W każdym razie dowiemy się. Moja kochana ciociu. Ja bo tu przyszłam z prośbą.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.
— 71 —