ponsowym, bo zielony ma inne przeznaczenie. Pamiętajże.
— Ależ, owszem cioteczko, tylko niech mi ciocia poradzi, jak się mam ubrać.
Ciotka zrobiła minę bardzo poważną i po namyśle odrzekła:
— Widzisz, tak, na poczekaniu trudno. Rzecz jest bardzo ważna i wymaga namysłu. Nic łatwiejszego jak strzelić bąka. Zostaniesz u mnie na obiedzie i naradzimy się.
— Rodzice czekać będą.
— Nic nie szkodzi, zresztą od czego Zośka, pobiegnie i da znać. No, słyszysz mała, idź i zaraz wracaj.
Jeszcze pani Weronika mówić nie skończyła, jak dziewczyna, trzasnąwszy drzwiami, wybiegła na ulicę.
— Jedno z dwojga — rzekła sentencyonalnie ciotka, — albo będzie z niej kobieta pełna energii, albo dwunastej próby latawiec.
— Kto ciociu?
— Ano... jakże ją... zapomniałam. Ach tak... naturalnie, Zośka.
— Dobre jakieś dziecko.
— To też właśnie trzymam ją krótko, żeby się nie popsuła. Wczoraj wytargałam ją za uszy.
— Ach ciociu, jakżeż można!
— Trudno, jeżeli chce zostać kiedyś sklepową, to niech się uczy za młodu.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —