jeść, chodził do najdroższych restauracyj, a w karty lubił grywać do późnej nocy, czego przecież pan Ignacy nie robi. Cóż ty o nim myślisz, kochana Teofilko?
— Czasem mówię za jego duszę „wieczny odpoczynek.”
— Za Ignacego! przecież żyje!
— Za nieboszczyka męża cioci.
— Ale co myślisz o Ignacym.
— Nic.
— To źle, to bardzo źle, słuchaj ty ciotki i myśl, bo ciotka jest doświadczona, praktyczna i na ludziach zna się jak na niciach, a chyba nie zaprzeczysz, że o niciach mam niejakie wyobrażenie.
— Ale, któż wątpi!
— Ostatecznie, sens moralny jest taki, żebyś o Ignacym myślała. Między nami powiedziawszy, na co i na kogo będziesz czekała? Niby ta wasza kamieniczka, zapewne... ale, jak się nazywa? Aha, jest to figa o trzech oknach frontu; niby speranda na wuja Marcelego... a! to jest figa bez żadnego frontu, bo dziad się ożeni. Chociaż zapiera się, zarzeka, ale ja jestem pewna, że głupstwo zrobi.
— Niech tam, moja ciociu. Co mi to szkodzi, że będę miała młodą i ładną wujenkę.
— Zapewne; jabym jednak wolała, żeby jej nie było. Ostatecznie, cóżem to chciała powiedzieć? Aha!... jeżeli mnie kochasz Filciu, o Ignacym myśl.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
— 78 —