— Widzi pani, jak to źle nie słuchać rodziców, w takim tłoku trzeba koniecznie iść pod rękę. No, służę pani.
— Jeżeli to ma być koniecznością.
Oparła się lekko na jego ramieniu, przez jakiś czas postępowali w milczeniu, on przerwał je pierwszy.
— Ciekawym, co też kuzynka o mnie myślała?
— Nic.
— Zupełnie?
— Ani przez jedną chwilę nawet.
— Przepraszam, ale nie wierzę.
— Grzeczny pan jesteś i nic a nic nie zarozumiały! Skoro powiadam, że nie myślałam, to powinno panu wystarczyć. Na jakiej zasadzie możesz mi pan przeczyć?
— Widzę, że pani jest zagniewana, a nie wyobrażam sobie, jak można się na kogoś gniewać, wcale o nim nie myśląc.
— Właśnie, że można.
— Jabym nie potrafił!
— A ja umiem.
— Więc pani jednak przyznaje, że się na mnie gniewa.
— No, tak, gniewam się; chociaż właściwie, co pana może interesować mój gniew?
— To pytanie! przecież ja chcę z panią być w zgodzie, w harmonii jak najlepszej, zawsze, zawsze, przez całe życie.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —