co na czarną godzinę. Cóż ty na to, ukochana moja!
— Ja nie chcę znać czarnych godzin, wszystkie powinny być jasne, promienne, bo...
— Bo co, co? jedyna.
— Bo ja... pana, to jest kuzynka... to jest ciebie Ignasiu... bardzo kocham i to jest wszystko, co ci w tej chwili mogę powiedzieć. Nie jestem obłudną, nie lubię kłamać, czekałam na twe wyznanie może od roku, od dwóch, tyś milczał. Nieraz zdawało mi się, że się łudzę, chociaż przeczuwałam, domyślałam się, że ty jednak trochę o mnie myślisz.
— Tak, o tak! Myślałem ciągle. Będziemy mieli kącik miły, wygodny, nie zabraknie nam nic, nie zaznamy niedostatku, przeciwności...
— Ach, ja o tem nie myślę...
— A ja wciąż. Awans, o którym twój ojciec wspominał, jest pewny, przyrzeczono mi; prócz tego, mam i inne widoki... będziemy bardzo szczęśliwi i bardzo bogaci.
— Ignasiu — szepnęła, — po co ty jeździłeś do Siedlec?
— To ci w głowie.
— Jestem ciekawa i sądzę, że od tej chwili nie powinno być pomiędzy nami tajemnic. Dlaczego powiedzieć mi nie chcesz?
— Ależ owszem, z całą przyjemnością; jeździłem ponieważ miałem tam interes.
— A jaki?
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.
— 92 —