— Pieniężny. Trafiła się do nabycia suma hypoteczna, na bardzo dogodnych warunkach, a ponieważ miałem trochę gotowizny; więc chciałem kupić.
— Ja tego dobrze nie rozumiem.
— Nie dziwię się, ty się na takich rzeczach znać nie możesz, kochanie. Wytłómaczę ci to kiedy, przy sposobności, teraz mówmy o szczęściu. Wszak trzy pokoje dla nas dość będzie?
— Wszystko jedno; trzy, dwa, ile ci się podoba.
— Dwa za mało. Stosunki mam, trzeba będzie z ludźmi żyć, musimy mieszkać elegancko. A jaki kolor mebli?
— To mi zupełnie obojętne.
— Ja mam już upatrzony garnitur, bardzo ładny i niedrogi, bo widzisz ja od dawna już o szczęściu marzę i tak ciągle kombinuję, tak obmyślam...
— Jakiś ty dobry, Ignasiu.
Już w cukierni rodzice zauważyli, że coś pomiędzy Teofilką a panem Ignacym zajść musiało pan Ludwik szepnął swej małżonce do ucha.
— Mówiłem, że ten księżyc ma w sobie coś szelmowskiego. Ja się na takich rzeczach znam, moja pani.
— Ale zdaje ci się — odrzekła pani Joanna.
— Przekonasz się wkrótce.
Tegoż samego wieczoru, pan Ignacy oświadczył się rodzicom swej ukochanej.
Strona:Klemens Junosza - Wnuczek i inne nowelle i obrazki.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —