Strona:Klemens Junosza - Wnuczka.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

w sznurówkach jak osy, jeżeli zauważycie to wszystko, to będziecie przekonani, że córki wasze są zakochane. Szanowni mężowie! jeżeli wasze żony poczynają wyprawiać podobne herezje i na szlachetnej, na obraz i podobieństwo Boże stworzonej twarzy założą skład mąki i krup — to wiedzcie o tem, że wasze żony... starzeją się. Panna bowiem szpeci się na to, żeby się podobać — mężatka zaś żeby odmłodnieć, choć w gruncie rzeczy przyspiesza przez to ruinę i upadek swych wdzięków.
Panna Ludwika oszpeciwszy się pudrem z miłości, usiadła przy oknie i myślała:
— Kocham babcię — ale zdaje mi się, że nierównie więcej kochałabym tego bruneta z przeciwka. Małżeństwo według mego zdania musi być znakomitym wynalazkiem, ponieważ pozwala ono na różne rzeczy, przeciwko którym babcia ma zawsze co do zarzucenia... Wiem o tem, że babcia chodziła zwykle pod rękę z dziadkiem i nie sądzę żeby ten pan z przeciwka nie chodził także ze mną pod rękę, gdyby był moim mężem. Wiem również że mężatki chodzą na bale, maskarady i teatr. Babcia utrzymuje, że to wszystko wymysł szatański i zgorszenie, lecz nie wiem dla czego, ale mam dziwną chęć przekonania się o tem, jak to zgorszenie zblizka wygląda. Uważałam także, że Rózia moja przyrodnia siostra obejmuje niekiedy swego męża za szyję... przy tych słowach panna Ludwika zarumieniła się i przeszła w myśli do porządku dziennego... pójdę za niego rzekła do siebie...
— Ludwisiu! Ludwisiu! czego ty tak myślisz, odezwał się głos babci, chodź tu i rób pończochę, a oczka licz głośno.
— Ja już nie myślę nic, babciu.
— Nie myśl, nie myśl moje dziecko, nikt w naszej familji nie myślał i było nam z tem dobrze.
— Ale w naszej familji chodzili za mąż? babciu.
— Jezus, Marja, Józefie święty! ciebie zły duch opętał dziewczyno...
Zły duch tymczasem myślał jak zabrać znajomość z Ludwisią...
— Żeby to tak niezwykle było, romantycznie, mówił sam do siebie... Ale jak tu zrobić, ah już wiem, wyskoczę przez okno! śliczna myśl! samobójstwo w przystępie czarnej melancholji, czarna melancholja skutkiem różowej miłości, różowa miłość wzbudzona przez uroczą sąsiadkę z przeciwka! Łamię nogę, każę się niby przez omyłkę odnieść do nich... Mój ideał płacze, pielęgnuje mnie w cierpieniu, kocha nieszczęśliwego, pociesza i wychodzi za niego... Cudownie! Psia-Wólko będziesz odbudowaną. Z temi słowy otworzył lufcik... spojrzał w okno panny Ludwiki... westchnął, przewrócił oczy i silnym rzutem ciała wychylił się głową na ulicę...

Koniec tomu drugiego i przedostatniego.