Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/15

Ta strona została skorygowana.

więc, żeby się ożenił i żeby go młoda i energiczna żona od razu wzięła za uszy; to jeszcze będzie z niego człowiek.

Sabina.

Ach, zaraz za uszy!!

Ewa.

No, więc, jeżeli wolisz, niech go weźmie za czuprynę, zapędzi do pracy; niech mu nie pozwoli długo sypiać, jeździć na zabawy, pożyczać pieniędzy. Niech mu każe wstawać do dnia, cały dzień przepędzić na polu — stać przy robotnikach, pilnować, żeby wszystko było w porządku. Oto, czego ja chcę...

Sabina.

Siostruniu — duszko — takież to masz wyobrażenie o słodkich pętach miłości... wszakże sama jesteś...

Ewa.

Może zakochana? Nie, moja siostro, w naszych latach możnaby już nie myśleć o takich głupstwach.

Sabina.

Przepraszam, siostruniu — duszko. Jeżeli wola, mów o sobie. Ja ci przecież plenipotencyi nie dawałam...

Ewa.

Jakto! Więc ty...