Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

duszko, przynieś-no starkę — a ja przyszykuję chleb, masło, konfitury.

Atanazy.

Także romans!

Sabina.

Ach, istotnie romans. Kochany Pucio! Jak on ją kocha, jak szalenie ją kocha!

Atanazy.

Ja mówię, że konfitury to romans... Wołałbym coś podobniejszego dojedzenia od czasu do czasu.

Sabina (n. s).

Konfitury to u niego romans!... Szkaradny dziad!

Atanazy.

Co pani mówi?

Sabina.

Mówię, że pan dobrodziej prześlicznie dziś wygląda, jak różyczka, doprawdy.

Atanazy.

A no, wyglądało się niegdyś od czasu do czasu. Tak; było, lecz się zmyło, był obraz, ale oblazł. Szczerze mówiąc, panno Sabino dobrodziejko, to my z panią jesteśmy prawie jednolatki.

Sabina (n. s.).

Impertynent! (Głośno). Niechże nam pan powie, co się stało w Rudce; jesteśmy tak ciekawe.