Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

panem świat otwarty. Dotychczas marnowałeś czas i nie robiłeś nic. Ja za pana wyjść nie mogę; trzeba, żebyś się czemś odznaczył, żebyś zrobił coś dla ludzi, żeby o panu mówiono: „Oto jest człowiek dzielny.“ Wówczas oddam panu moją rękę bez wahania.“

Sabina.

Szkaradna emancypantka! Jakichże odznaczeń ona żąda?

Karol.

Nie wiem; ale że jest śliczna, to śliczna... prawda, stryjku?

Atanazy.

Prawda... Żółta jak oliwa, ma obrączkę i, na moje oko, liczy sobie najmniej 40 lat.

Sabina.

Andzia! Nie ma nawet dwudziestu — sama ją na rękach nosiłam. Skąd znowuż czterdzieści!

Atanazy.

Ja, pani dobrodziejko, mówię o starce... od czasu do czasu...

Karol.

Śliczna panna... a wymowna — o, wymowna! Gdy wspomniałem o mojej czwórce, która dla ochłodzenia defilowała po dziedzińcu, panna zaczęła dopytywać o konie fornalskie i bydło...