Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/38

Ta strona została skorygowana.
Atanazy.

Nie tak łatwo, jak myślisz; nam potrzebny jest zaraz, ale to zaraz, i to nie taki koń, jak ci się zdaje, ale angielski, pół angielski.

Sabina.

Koniecznie angielski... bo jak się odznaczyć, to tylko na angielskim.

Uszer.

Za co nie? — ja takiego konia już mam. Ha! ha! co za kuń! jaki kuń!... żeby nasze wrogi takiego konia nie widzieli!

Atanazy.

I angielski?

Uszer.

Przysięgać na to nie mogę, ale pewno angielski, bo wygląda... ach, jak ten kuń wygląda!

Atanazy.

No jakże?

Uszer.

On wygląda niekoniecznie jak angielski, ale jak holenderski bik! — takie paskudne ślepie ma, takie nieprzyjemne spojrzenie. Ładne kawałek bydlę: krótkie nogi, kark gruby, a tłusty, jak ja, z wielkiem przeproszeniem... ja muszę przy tem pomyśleniu trochę splunąć!

Karol.

A jakież jest jego pochodzenie?

Uszer.

Z Warszawy.