Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/43

Ta strona została skorygowana.
AKT II.
Scena przedstawia dziedziniec. Z lewej strony drzwi od stajni i płot, w głębi dwór. Przy drzwiach stajennych, ku środkowi sceny, kobylica drewniana z siodłem i tręzlami, przed drzwiami stajennemi snopek słomy (lub klocek).


SCENA I.
Jacek (sam. Wbiega na scenę zadyszany, okryty derą, którą natychmiast zrzuca z siebie ze złością).

A niech ich marności z taką robotą, z takim „tryningiem!“ Krześcijańska gęba nie może wymówić takiego cudacnego przezwiska... tryning. Bodaj z piekła nie wyjrzał, kto go wymyślił! Panu się uwidziało, że wielki wyścig wygra, kupę pieniędzy weźmie i że tak będzie co roku brał, jak parobek pensyę... Powiada: „Jacek, będziemy się w dobre konie zapomagali, w same jangielskie Jangliki; a ty będziesz onych koni pilnował, jako żeś chłop żwawy i lubiący.“ Tak mi podchlebiał. „Tylko — powiada — musisz też z jangielska wyglądać. Tak — powiada — i Jackiem tobie zwać się nie pasuje, jeno Dżonem;“ a ja powiadam: „Skoro na chrzcie świętym obrali mnie za Jacka, tedy już będę Jackiem aż do samej śmierci.“ A on powiada (niby dziedzic), jako że mi nikt Jacka nie zaprzecza, i że nie tylko za żywota, ale i po śmierci Jackiem będę, jeno, że tylko przy koniach muszę się zwać Dżonem... różności obie-