Aha, Kaśka idzie... a pewnie co niesie. Oj, dobra dziewucha, bo dobra!... w świecie takiej drugiej poszukać — jaka dobra! Zmarniałbym przy tym zatraconym tryningu, żeby nie ona. Na taki skwar każą w wełnianych kocach ganiać, żeby wagę tracić, każą się na onej pokrace drewnianej kiwać, a jedzenia dają z pańskiego stołu, akurat tyle, co dla ptaka. Jakiści bistyk — dobre jadło, ale jeno do zabawki, nie dla pożywienia... Oj, żeby nie Kasia, nie żyłbym już chyba na takim pańskim wikcie.
Jacek! Jacek! adyć słuchaj! Ogłuchł chłopisko, czy co?... Jacek!
A juści, ona myśli, że ja nie słyszę. Słyszę ci ja dobrze, jeno tak lubię przekomarzać się z dziewuchą.
Słyszysz, ty zatracony!... Cóżeś tak shardział?... Dla Boga! adyć się przebrał za nieboskie stworzenie!... wygląda nie jak człowiek, ale jak nietoperz... Jacuś!