Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/48

Ta strona została skorygowana.
Jacek.

A widzisz, Kasiu — źle ci to będzie? Zagonki swoje, krówsko swoje, chłop swój, cały lewentarz swój — na co jeno spojrzysz, to twoje. Będziesz sobie gospodynią... panią będziesz, Kasiu — będziesz nie byle jaką babą, jeno Jackową.

Katarzyna (figlarnie).

Et, co mi tam po takim zachudzonym chłopie!

Jacek.

Ot gadasz, a sama nie wiesz co. Chłop nie na zarżnięcie jest, jeno do roboty; aby zaś gnaty w nim zdrowe były, to tłustość bajki!... Ale ty się tylko tak przekomarzasz... a w duchu miarkujesz i rozumiesz, że babie bez chłopa nijako żyć. Jedna wdowa powiadała, że choćby tylko aby czapka w chałupie wisiała na kołku, to zaraz inszy ruch w całem gospodarstwie...

Katarzyna.

Jak ci się zdaje, Jacuś? wygra nasz dziedzic, czy nie wygra?

Jacek.

Mnie się widzi, że wygra. Bez co o to zapytujesz?

Katarzyna.

A bo, widzisz, Jacusiu, słyszałam, jak dziedzicowe ciotki rozmawiały ze sobą: że jeśli wygra, to się ożeni i będzie bogaty; a jeśli nie wygra...