Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

gielskie; a zaś jeżeli pół jangielski, to jeno połowę: albo ode łba będzie Janglik, a zresztą koń... albo ode łba koń, a zresztą Janglik.

Katarzyna.

A ten od stryja jaki jest?

Jacek.

Ano... pół musi ode łba, ale chodzi dobrze; a że dziedzic w tryningu i nie ciężki, to może wygra. Oj, wygra, Kasiuniu, wygra, bo ja będę za nim jechał; jakbym widział, że ostaje, to będę podcinał batem. Nie pożałuję ręki.

Katarzyna.

I nie żałuj, Jacusiu... nie żałuj!... — toć to nasze zagonki.

Jacuś.

A juści! (Z przestrachem): Oj, ktoś idzie!

Katarzyna.

Trzeba schować jadło... Daliby ci!

Jacek.

Uciekaj, Kasiu, a ja skiknę na tego cudaka.

SCENA III.
Ciż — Uszer.
Uszer.

Nie bój się, Jacek, nie bój! to ja... Panna Kaśka też nie potrzebuje sobie bać — to ja... Dobry przyjaciel nie zdradzi... Bądźcie spo-