Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/75

Ta strona została skorygowana.
Atanazy.

Strzeż go, jak oka w głowie... A trenujesz się?

Jacek.

Oj, oj!

Atanazy.

Na kobylicy wprawiasz?

Jacek.

Dyć.

Atanazy.

Masz angielski sztych, od czasu do czasu?

Jacek.

Mam... Siedzę na króciuchnych strzemionach, jak jangielski pies na jangielskim płocie; a jak się szkapa rozejdzie w kłusie, to się kiwam, jak żyd nad wodą.

Atanazy.

A dyetę zachowujesz?

Jacek.

Niby podług jadła?

Atanazy.

Ano, od czasu do czasu, tak.

Jacek.

Wielmożny panie... to najciężej. Jeno patrzeć, kiedy mi żywot do krzyża przyschnie, że będę jak tarcica. Jużbym ja stąd uciekł za siódmą wodę, jeno że mnie zatrzymuje przy wiązałość do dziedzica, jako że mi obiecał dać zucheleczek gruntu.