Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/78

Ta strona została skorygowana.
Sabina.

O, tak!... zwłaszcza dla duchów wykolejonych, dla tych, które utraciły już wszystko... wszystko, prócz honoru.

Atanazy.

A! panno Sabino, dajże pani, od czasu do czasu, pokój. Jakie wykolejone? Cóż to? czy duch, jak wagon, po relsach się toczy? A jeżeli pani chodzi o Karola, czyli, jak go pani jakimś barbarzyńskim językiem nazywasz — Pucia, to się pani, od czasu do czasu, nie bój. Ten się z pewnością ze strzemion nie wykolei. Siedzi on w siodle pewniej, niż pani, od czasu do czasu, na krześle; a że Wielki Szlem się nie potknie, za to ja zaręczam. Aby tylko trening dobrze poszedł, to nagroda pewna, jak dwa a dwa, od czasu do czasu, jest cztery.

Ewa.

Istotnie? jest pan pewny tego?

Atanazy.

Oczywiście. Już ja na koniach, od czasu do czasu, zęby zjadłem, i znam się na tem lepiej, niż panna Sabina na wzdychaniu i na spazmach.

Sabina.

Nie odpowiadam panu na te żarciki, gdyż myśl moja w tej chwili zajęta jest bardzo a bardzo ważną sprawą.