Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/88

Ta strona została skorygowana.
Atanazy.

Ależ nie, nie!... Przecież wyścig nie co tydzień, a trening nie codzień. Trudno żądać, żeby młodzieniec był, od czasu do czasu, babą i siedział za piecem... We krwi, panie dobrodzieju, jest, żeby, od czasu do czasu, przetrząść się, żeby, panie dobrodzieju, iść z wichrem w zawody. Ja za młodu, gdym zobaczył płot, to, od czasu do czasu, musiałem przez niego przeskoczyć... Pamiętam, że miałem konia — Rinaldo się nazywał, Rinaldo Rinaldini... ścigły taki, że można było na nim zająca dogonić. Kosztował ten Rinaldo, na owe czasy, z górą pięćset rubli. Na owe czasy, powtarzam, gdyż dziś, żebym go miał, tobym o tysiącach śpiewał. Otóż ten Rinaldo... to bardzo ciekawa historya... Ale co, u licha, robi tu Plajterman?

SCENA II.
Ciż — Plajterman.
(Plajterman wchodzi).
Atanazy.

Plajterman!

Plajterman.

Bardzo nizko kłaniam wielmożnym panom.

Paweł.

Cóż pana Plajtermana tu sprowadziło?