Strona:Klemens Junosza - Wyścig dystansowy.djvu/98

Ta strona została skorygowana.
Paweł (patrząc przez lornetkę).

Jedna niebieska, druga zielona.

Sabina.

Ach! zemdleję!

Lejbuś.

Einer blau, ander grün... ferfał di klaczke mit wajse kopytkies!

Atanazy.

Od czasu do czasu, to nic. Nadzieja nie stracona... Chłopak sprytny, słucha rady stryja. Mówiłem, od czasu do czasu... z miejsca w cuglach, wolno; niech tamci od czasu do czasu rwą, ty trzymaj. Oni, panie dobrodzieju, zaczną ustawać, ty puszczaj; oni ustaną zupełnie, ty wtenczas Szlema w ostrogi i wydobądź wszystkie atuty. Zdystansujesz ich, od czasu do czasu. Chłopak mądry — niema co mówić; zrozumiał, oszczędza. Dobrze, pysznie, niech oszczędza.

SCENA VI.
Ciż — Berek.
Berek (wchodzi wolno i kłania się).

Dzień dobry państwu! Ja widziałem, ja wszystkich widziałem. Naprzód jechał jeden pan — ale to nie był pan Karol. Bardzo ślicznie jechał... Potem jechali dwa panowie... Jeden nie był pan Karol, drugi na pewno był nie pan Karol; teraz przeleciał czwarty pan, taki podo-