Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/190

Ta strona została skorygowana.

potrzebne... Wszak prawda, księże Andrzeju, że dla nas starych widoki osobistego szczęścia przestały już istnieć, możemy tylko szczęściem drugich radować się i cieszyć.
— Tak, tak, świętą racyę masz, panie Onufry.
Stanisław rękę staremu szlachcicowi podał.
— Chwała Bogu, więc zgoda! — rzekł pan Onufry z radością. — Zgoda śliczna rzecz! Na dukacie o niej pisano, concordia res parvae... jak tam dalej idzie, już zapomniałem, bom też i dukata od lat może trzydziestu nie widział... Tedy, kochany panie Stanisławie, wracając do kwestyi, jutro u was się stawię i spiszemy główne punkta, a wolnym czasem pojedziemy do regenta. Może i to niepotrzebne między nami, ale verba volant, scripta manent, co znaczy: zamiast robić na gębę, lepiej na atrament; albowiem jesteśmy śmiertelni i z tego powodu Fenicyanie, czy też inni bałwochwalcy wynaleźli pismo...
— Więc taki był powód wynalazku? — zapytał z uśmiechem ksiądz.
— Spodziewam się. Pisanie wymyślono głównie dla interesów handlowych, nauka i literatura przyczepiły się tylko do tego. Takie jest moje zdanie, w które wolno każdemu wierzyć albo też nie wierzyć... ja przy niem pozostanę.
— Jak jegomość uważasz. Nikt z nas nie będzie ci kontrował, gdyż kwestya sięga zbyt odległych czasów. Ale oto, panie Stanisławie, panie Onufry, macie tu miodek na oblanie świeżo dokonanej tranzakcyi;