Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/223

Ta strona została skorygowana.



XII.

Pan Onufry od kilku dni był w nieustannym ruchu. To jeździł do miasteczka, to miał jakieś czynności w Zielonce, tak, że w domu u siebie gościem był prawie.
— Nie miała baba kłopotu — monologował półgłosem — kupiła sobie... miłość. Osobliwszą miłość doprawdy! Bo, że ja tę dziewczynę kocham, to fakt... iż e przysposabiam gniazdko, w którem ona kogo innego kochać będzie, to także fakt... Tarde venientibus ossa, z łysiną do panny nie przystępuj! I zazdrość mnie bierze, i cieszę się... cieszę się, że ona będzie szczęśliwą. Dziwne serce ludzkie!.. Musi ono zawsze coś ukochać... choćby szczęście cudze... Alea jacta est, czyli, mówiąc po prostu, psy zająca zjadły... Ród Wrzeszczów, a raczej ta linia, z której ja się wywodzę, na mnie się skończy. Szkoda, ale cóż począć? Ja chciałem się żenić, panna wszakże nie miała tej intencyi — i o takie głupstwo cały interes się rozbił. Na moim grobie strzaskają tarczę... a niech tam!! Może to i lepiej, że zginie niesplamiona i czysta... Niech strza-