— Co to tuszy?! Jeszczebym niejednego cienkiego przeskoczył, a że sobie nieco sapię, toć mi wolno... Wracając zaś do pytania, to mogę odpowiedzieć i tak i nie...
— Dyplomatycznie.
— Co znaczy: kłamiąc gładko. Nie księże, zawsze mówię arcyszczerą prawdę.
— Więc...
— Czekajże-no jegomość, bo mi dwóch funkcyj naraz pełnić nie sposób; więc niech-no sobie porządnie zjem, a potem pogadamy. Taka jest moja intencya...
Rzekłszy to, pan Onufry do talerza się zabrał i spożywał powoli, w milczeniu, ruszając ogromnemi wąsami w sposób pocieszny.
— Miałeś tu kiedyś, mój księże, piwo jakieś sławne... właśnie na taki upał...
— Wnet je Szymon przyniesie.
— Dajże ci, Boże, zdrowie, kochany proboszczu, a teraz właśnie zapaliwszy fajeczkę; możemy sobie zrobić małe colloqium charitativum. Co znaczy...
— Wiem co znaczy.
— Kiedy ksiądz wiesz, to dobrze... Owóż tedy, jeżeli mam powiedzieć prawdę, to wstawszy dziś rano, ani myślałem nawet, że tu będę, tembardziej, że miałem w domu sprawę szczególniejszej wagi...
— Oho... cóż tak ważnego?
— Gospodyni zapowiedziała bigos, a jak ona bigos urządza, to sądzę, że ksiądz dobrodziej sam wiesz i możesz powiedzieć: quorum pars magna fui, co znaczy: brzuch mnie po nim nie bolał.
Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/61
Ta strona została skorygowana.