Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/70

Ta strona została skorygowana.

młodości i trzydzieści tysięcy złotych, zapisane przez ciotkę. Było tam podobno jeszcze coś w sperandzie po bezdzietnym stryju, ale speranda zawiodła, gdyż się stryj na starość ożenił i fortunę dzieciom zostawił.
Sędzina, a w owe czasy jeszcze panna Weronika, miała, dla swej urody i koligacyj pięknych, wielu konkurentów, ale odstraszała wszystkich pewną wyniosłością i dziwnie chłodnem obejściem. Była przytem sarkastyczna i złośliwa, więc też starający się o jej rękę dawali za wygranę i, wychwalając piękność Weronisi, woleli, żeby się to szczęście komu innemu dostało.
Po kilku latach piękna panna ujrzała się zupełnie odosobnioną. Rówieśniczki jej powychodziły za mąż, a ona, znacznie od nich piękniejsza, na każdej zabawie za królówę balu uchodząca, siała rutkę i towarzysza życia znaleźć sobie nie mogła.
W owym czasie wpadł jej w oko dzisiejszy sędzia, a wtedy jeszcze czupurny blondynek z habrowemi oczami i rumieńcem na twarzy. Panna Weronika obserwowała go przez dłuższy czas, i przyszła do wniosku, że ten właśnie może być dla niej bardzo dobrym mężem. Trzeba przyznać, że nie myliła się, Wicuś albowiem miał charakter łagodny i miękki jak wosk, a pannie Weronice takiego właśnie było potrzeba.
Tańcząc zamaszyście mazura na jakimś kuligu zapustnym, Wicuś ani się domyślał, że spojrzenie pięknych czarownych oczu wciąż za nim goni, dopiero gdy panna Weronika wybrała go do figury, a potem porozmawiała z nim przez chwilę, spostrzegł ze zdumieniem, że w oczach jej drgają jakieś iskierki, a na pięknie za-