Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

uśmieszek i zaczynała się opowieść o trzech hrabinach i o dystynkcyi, która nie pozwala na bałagulstwo i parafiańskie uciechy.
Wysłuchawszy kazania, Wicuś wzdychał, nasadzał czapkę na uszy i szedł w pole, zkąd wracał na obiad lub wieczorem.
W pierwszych latach, gdy mu się taka niewola zaczynała przykrzyć, gdy miał ochotę opierać się i na swojem postawić, pani zmieniała zaraz taktykę. Stawała się pokorną, cichutką, uległą... przymilała się pieszczotliwie, i wnet postanowienie pana Wincentego miękło, znów stawał się zakochanym jak student... i posłusznym.
Później już ten sposób nie był potrzebny, pan Wincenty albowiem stał się posłusznym z przyzwyczajenia i wolę własną najzupełniej zatracił.
W kilka lat po ślubie, Weronisia potrafiła wytłumaczyć swemu małżonkowi, że porządny obywatel powinien mieć jakiś tytuł i sama postarała się, żeby Wicusia wybrano na sędziego pokoju. Przebył na tym urzędzie jedno tylko triennium, ale już tytuł sędziego na zawsze mu pozostał. W okolicy o ślepej uległości pana Wincentego rozpowiadano różne anegdotki, ale on na to nie zważał. Być pod pantoflem nie jest znów tak źle, jak się zdaje, sędziemu nawet bardzo dobrze było w tej sytuacyi; o nic się nie troskał, miał wygodny byt, spokojny kawałek chleba; a że fortunę powiększył i do kapitaliku doszedł, to głównie temu zawdzięcza, że trzydzieści lat blisko uczciwie pod pantoflem przesiedział.