— Oj, stary! stary! — rzekł sędzia — zawsze ci się figle trzymają!
— Ridendo castigat mores, jak twierdzi mędrzec... zapewne pamiętasz który, panie sędzio?
— Zkąd znowuż? Siadaj oto lepiej jegomość i jedźmy.
— Tak jest, bene! — rzekł pan Onufry, sadowiąc się na bryce — a co do mędrca, to zapomniałem o tem, mój sędziulku, żeś niewiele romansował z Minerwą.
Sędzia ramionami ruszył.
— Robisz taką minę, jak gdybyś nigdy nic nie przeskrobał, lecz nie bój się, sąsiedzie, nikt nas nie słyszy.
— Głupstwa mówisz, panie Onufry...
— Wiem, wiem, sędzia jest modestus, bo ci tak przykazano, a na to ci przykazano, żebyś słuchał. Słuszna rzecz obedientia, czyli: siedzenie pod pantoflem.
— Mój panie Onufry, na toż cię wiozę z sobą, żebyś mi przykre rzeczy mówił?
— A przepraszam; jeśli ci przykro, to już nic nie mówię, albo zacznę z innej beczki... Powiedz mi oto, czy z twoim synem tak źle, że aż sam po doktora jedziesz, chociaż jeden już był.
— Nie, tylko dla spokojności Weronisi...
— Słusznie; spokojność takżeć to skarb drogi, a żona podobno jeszcze droższy... na czem się wreszcie nie znam, bo jestem, jak uważasz, puer i adolescens, czyli: kawaler do wzięcia.
— Któżby cię wziął?
Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/80
Ta strona została skorygowana.