— A widzisz, sędziulku, jak to dobrze mądrej rady posłuchać. Chciałeś iść do teatru, nabawić się bólu głowy, ściągnąć podejrzenia, bellum civile, czyli kapelusz od żony... a tutaj siedzisz sobie, jak u Pana Boga, za piecem, gawędzisz z przyjacielem, ciepło ci, dobrze, nie słyszysz wrzawy ani turkotu, zapominasz o kłopotach, jeżeli masz jakie... No, sędziulku kochany, zdrowie twego jedynaka, ale do dna... to sine qua non. Co znaczy: do kropli.
Po zdrowiu jedynaka, pan Onufry wzniósł zdrowie sędziny i sędziego, a rozczulony sędzia odpowiedział toastem za pomyślne lata pana Onufrego, ale już z nowej butelki.
Sędzia zarumienił się już dobrze, chwilami rozczulał się, miał łzy w oczach i był szczególnie skłonnym do zwierzeń...
— Mój sąsiedzie kochany — mówił — mój panie Onufry, już to dawno mam do ciebie trochę żalu, że mnie prześladujesz, a przecież nic ci nigdy złego nie uczyniłem.
— Ja!? ciebie prześladuję! to calumnia, dalibóg czysta calumnia.
— Zawsze mi wymawiasz, że Weronisię kocham i że jakoby skaczę, jak ona zagra... No, panie Onufry, powiedz tak sumiennie, czy ja kiedy skaczę?
— No jużcić między nami powiedziawszy...
— Co między nami? co ty mówisz, człowieku. Boże sprawiedliwy!
— Nie alteruj się, sędziulku, że czasem ci przytnę to prawda, ale złego zamiaru, złej woli w tem nie masz.
Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/86
Ta strona została skorygowana.