— Zgoda nawet i na to, ale powiedz mi, Jasiu, a powiedz szczerze, czy wyprodukowanie pewnej ilości korcy pszenicy jest ostatecznym celem życia?
— Któż to mówi?
— Może myślisz jeszcze o czem innem teraz, boś młody, bo jaśnieją przed tobą jakieś ideały i nęcą cię swoją pięknością; ale za lat kilka w prozie powszedniego życia ideały znikną, a natomiast przyzwyczaisz się widzieć szczyt szczęścia w pszenicy i okowicie. Zrobisz się ekonomem, zapomnisz, czego się kiedyś uczyłeś, nie odświeżysz niczem umysłu, Będziesz dobrze jadł, dobrze pił, nabierzesz tuszy, a całą twoją rozrywką duchową stanie się wist z licytacyą, lub preferans.
— Kruku, nie kracz! Nie z temi zamiarami przychodzę tutaj. Ostatecznie nie zarzekam się produkowania pszenicy, okowity i innych towarów, bo te dają pieniądze, a pieniądz jest siłą; nie zaprzeczam także twoim pragnostykom co do tuszy i wista z licytacyą. Lecz wszystko to nie przeszkodzi mi rozwijać swoich planów i dążyć wytrwale do celu.
— Do robienia pieniędzy?
— Powiedziałem ci, że i to dobre, ale poza tem jest lud.
Stanisław zerwał się z krzesła.
— Słuchaj-no, Jasiu — rzekł — mam ja już ludu po same uszy! Dziś miałem sprawę z chłopem, który przez dwa miesiące kradł mi drzewo w lesie, więc już mnie tym ludkiem nie częstuj. Przyjedź do Zielonki,
Strona:Klemens Junosza - Wybór pism Tom VII.djvu/98
Ta strona została skorygowana.