Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/122

Ta strona została skorygowana.

cy nie zrobili karyery. Jesteście młodzi, przystojni, umiejący się znaleźć... i podług mego przekonania, czeka was los świetny, trzeba tylko się ruszyć, trzeba na szerszy świat wyjrzeć, bo tu...
— Ach! tu mamo, można zapleśnieć.
— Więc jedźcie, jedźcie co prędzej.
— Ale jak mamo? Ojciec mówi, że nam nic dać nie może, a bez pieniędzy nie wiele można zwojować. Ja przynajmniej nie potrafię gołemi rękami — rzekł Józio.
— Oczywiście — dodał sentencyonalnie Wicuś — słusznie powiedziano, że do prowadzenia wojny potrzeba trzech rzeczy, a mianowicie: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy.
— To prawda, moje dzieci, ale cóż zrobić, kiedy Gliksman tak zhardział, że ani rusz. Ja sama próbowałam z nim i tak i tak... Wszystko na nic. Ojciec mówi, że trzeba czekać lepszych czasów.
— Ojciec zawsze tak mówi, a my tymczasem zestarzejemy się w domu.
Pani Julia ucałowała czule obu synków i przyrzekła im, że poruszy niebo, ziemię i piekło, aby im do zrobienia karyery dopomódz. Było to jej ulubione wyrażenie; właściwie jednak nie poruszała ona ani nieba, ani ziemi, ani piekła, tylko prawowitego swego małżonka, pana Piotra. On jeden był poruszony, ale dobrze, na wszystkie strony. Po-