— Ja tam nie wiem; dość że pani jakaś przyszła i dobija się koniecznie. Powiedziałem, że pan radca jest owszem w negliżu, że o tej porze nie przyjmuje, ale ona nic i, za przeproszeniem pana, nazwała mnie gamoniem i niedołęgą.
— Cóż to za jedna, jak wygląda?
— Co za jedna nie wiem; wygląda jakby nie tutejsza, a tak rozkazuje jakby...
— Stara? młoda?
— Trudno dojrzeć, bo u nas na schodach nie bardzo widno, tak sobie jednak, średnia. Powiada, że ma pilny interes i że pan radca jest jej jakoby stryjaszek. Co mam z nią zrobić, bo się znowuż dobija?
— Ha, cóż, proś. Niech tu posiedzi, ja się w drugim pokoju cokolwieczek ogarnę. Cóż? ten szlafrok nie wygląda zbyt świeżo.
— Piękny jeszcze, ale obniszczony grubo, do przyjmowania dam nie bardzo pasuje.
Gdy przebrawszy się w czarny odwiecznego kraju garnitur, pan Dominik wyszedł do pierwszego pokoju, zastał damę, która z okrzykiem wielkiej radości rzuciła mu się na szyję wołając:
— Stryjaszku, najdroższy stryjaszku!
— Bardzo mnie to cieszy — odrzekł — że jestem najdroższym stryjaszkiem, ale ś. p. brat mój Mel-
Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/141
Ta strona została skorygowana.