— Powóz, to wy powozami jeździcie?
— A mamy stary grat, jeszcze kawalerski mego męża. Nie stad nas na karetę, musimy się więc obywać czem można. Stryjaszkowi pobyt na wsi dobrze zrobi na zdrowie, bo tu w Warszawie jest trochę duszno, zwłaszcza na Starem Mieście.
— Grymasy, moja pani, chciałbym ja mieć tyle tysięcy, ile ludzi tu żyje i dobrze wygląda. Pokazałbym ci, mężczyźni jak ćwiki, a kobiety jak róże.
— Jednak doktorzy mówią, że na wsi powietrze dużo zdrowsze.
— Co oni tam wiedzą! Grymasy, wymysły niepotrzebne i nic więcej. Ja tyle lat tu siedzę i czuję się zdrowym zupełnie.
— Jeżeli więc nie dla zdrowia, to dla przyjemności, kochany stryjaszek raczy z nami czas jakiś wspólnie przepędzić.
Pan Dominik uśmiechnął się trochę złośliwie.
— Ciekawym — rzekł, co za przyjemność, wy, młodzi, moglibyście mieć ze mną, starym człowiekiem?
— O to niech się stryjaszek nie troszczy; wszakże są związki krwi — jest głos krwi, która woła: kochajcie się. Czytałam niedawno prześliczną książeczkę pod takim tytułem.
Z godzinę trwała wizyta pani Julii, zaproszenie
Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/144
Ta strona została skorygowana.