do wielkich smakołyków, więc teraz herbatka warszawska nie smakuje.
— Może masz słuszność, trzeba zapomnieć i powrócić do dawnych zwyczajów. Tak, trzeba zapomnieć; dość już było hulanki, wypoczynku, swobody, wracamy do normalnego trybu życia.
Obiadek na Piwnej ulicy wydał się panu Dominikowi niemożliwym, ledwie mógł przełknąć potrawy, które mu dawniej tak smakowały; ale po kilku dniach przezwyciężył się i wszedł w zwykłą, normalną kolej życia.
Na Leszno chodził codzień; bywał też w kancelaryach regentów, rozmawiał z jakimiś faktorami i był gorączkowo czynny. Grzegorz patrzył na to ze zdumieniem i ośmielił się nawet wprost zainterpelować swego pana w tym przedmiocie.
— Widziałem wczoraj pana radcę na Miodowej.
— Być może.
— Pan był łaskaw wstępować, jeżeli się nie mylę, do hypoteki.
— A choćby i tak — cóż ci to przeszkadza?
— Uchowaj panie Boże, nic a nic. Tylko tak mówię, ponieważ pana radcę widziałem.
— A cóżeś ty tam robił?
— Miałem interes, do usług pana radcy.
— Proszę!
— Nie wiem, czy dobrze postąpiłem, czy źle...
Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/183
Ta strona została skorygowana.