jest wdową dość poważną i że może się obchodzić bez towarzystwa osoby starszej.
Najęła apartament przy ulicy Marszałkowskiej i, jak już czytelnikom wiadomo, miała znów ciężkie życie z powodu niezaspokojonej ciekawości, kto weźmie po jej śmierci kapitał, tudzież z powodu ciągłych ze sługami utrapień. Taka jest w skróconym zarysie historya ciotki Klotyldy, dla użytku młodzieży płci obojga.
Rzecz dzieje się w mieszkaniu ciotki przy ulicy Marszałkowskiej. Dzień dwudziesty ósmy czerwca, godzina dziesiąta rano.
W salonie okna otwarte, firanki pozdejmowane, meble stoją, jeżeli można w ogóle stać w takiej pozycyi, do góry nogami. Atmosfera materyalna przewiewna i czysta, duchowa ciężka. Barometr domowy spadł ogromnie, czuć zbliżający się uragan.
Między meblami uwijają się dwie dziewice: Weronika Dajpokój, kucharka, i Florentyna Nierusz, pokojówka; do pomocy im przyszła poważniejsza dama, pani Walentowa Czopek, małżonka stróża.
Dwie te dziewice i dama są w przyśpieszonym ruchu; wynoszą meble, trzepią je, potrącają się nawzajem i współcześnie opowiadają sobie nadzwy-