Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/62

Ta strona została skorygowana.

separacya, to jest niestety jak szczupak... pieprzu trzeba do niego, chrzanu.
— Zagadkami mówisz.
— O, ja ci zaraz tę zagadkę rozwiążę i zarazem prośbę moją wyłuszczę...
— O cóż idzie?
— Jak już będziecie tam w Szczawnicy, jak doktor zacznie bywać i starać się, to daj mu zręcznie do zrozumienia, że nasza Ernestynka coś ma... Słowo ci daję, że nie skłamiesz, bo chociaż się u nas nie przelewa, jednak zdobędziemy się na ładną wyprawkę, a dalej, jeżeli Pan Bóg da rok nieprzepadzisty i jeżeli Abram się zgodzi, to bądź pewna, że się coś znajdzie. Czy dasz mi słowo, że szepniesz?
— Owszem.
— Serdecznie dziękuję ci, Klociu, to jest właśnie ów pieprz, o który cię proszę.


VI.

Co się działo przez tydzień w apartamencie ciotki przy ulicy Marszałkowskiej, opowiedzieć trudno...
Weronika i Florentyna myślały chwilowo o samobójstwie, posłańcy biegali jak szaleni, znoszono mnóstwo przeróżnych materyj, kretonów, shirtingów, madepolamów, creasów, wstawek, wszywek, rąbków, miniardizek i najosobliwszych krokodylów,