Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

szłość wyhaftuje kształty, że jest to młodziutka rzodkiewka inspektowa, w tej chwili podobna do bladoróżowej nitki, ale która za jakiś czas nabierze koloru i form dojrzewającej wisienki.
Tymczasem korzystać trzeba z dobrodziejstw sztuki, aby uzupełnić szkaradne i niczem nieumotywowane skąpstwo natury. W tym celu odbyło się konsyljum, złożone z gorseciarki, uczonej modystki oraz dwóch jej starszych asystentek i dzięki środkom, na radzie tej uchwalonym, plastyka panny Ernestyny, klasyczne zaokrąglenie linij i ogólna całokształtu harmonja nie pozostawiały nic do życzenia.
Panna mogła zrobić wrażenie nietylko w Szczawnicy, ale choćby nawet w Ostendzie, y compris, jeżeli ciocia nie zapomni o pieprzu.
Kiedy już wszystkie sprawunki były załatwione, a siedm dużych kufrów z otwartemi paszczami czekały tylko, aby je pochłonąć, panie odetchnęły i posłały do cukierni po czekoladę, iżby się nieco wzmocnić i pokrzepić po trudach przebytej kampanji.
Pani Marcinowa, załatwiwszy się z posiłkiem, powstała i rzekła do córki głosem uroczystym i poważnym:
— Tak więc, moje dziecko, od dziś jesteś kompletnie zmobilizowana...