Maciuś jest bardzo szczęśliwy, Ernestynka trochę noskiem kręci, ale pierścionek wzięła, szyje na gwałt wyprawę i słucha pilnie wykładów o teoryi pił drewnianych.
Że jest to dziecko zdolne z natury, pilne z charakteru, a pracowite z wychowania, że posiada przytem temperament, przeto można być pewnym, iż ziarna wiedzy nie padną na opokę i że wydadzą plon obfity a skuteczny, gdyż Maciuś jest chłopiec nie z czarnej dębiny, jak pan Marcin, ale ze zwykłej sośniny, która, na świeżo zwłaszcza, da się bardzo łatwo połamać.
W Wądołkach i Górkach oburzenie powszechne. Jak niegodziwa ciotka śmiała wyjść za mąż, mając krewnych, którzy ją tak kochali, tak starali się zasługiwać na jej względy, tyle jej przysyłali prezentów.
Od tej pory nie dostanie nic.
Biedna ciotka!
Pani Klotylda wyszła za mąż, jest zakochana w swoim Henryku i bardzo, bardzo szczęśliwa... ale swoją drogą życie ma ciężkie.
Wprawdzie już jej nie męczy pytanie, komu się dostanie jej kapitał, bo go z całem zaufaniem mężowi oddała, lecz ma znów trzy służące i lokaja... i wiekuiste z tego powodu piekło.
Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/81
Ta strona została skorygowana.