zasięgać rady adwokatów, chodzić do nich, co wdowę męczyło, i płacić im za każdą poradę honorarya, co ją męczyło jeszcze bardziej, niż chodzenie, była albowiem skąpa i przywiązana do pieniędzy, a te chwile, w których musiała sięgać do kieszeni, uważała za najnieprzyjemniejsze w życiu.
Te względy skłoniły ją do wyszukania sobie męża. Chciała, aby to był człowiek poważny, nie młodzik, aby znał dobrze prawo i posiadał doświadczenie.
Wybór padł na pana Andrzeja, który łączył w sobie wszystkie wymagane przymioty. O młodości dawno już zapomniał, tak zwane głupstwa od świętej pamięci wywietrzały mu z głowy; grosz szanował, był materyalnie niezależny, posiadał albowiem własny kapitalik i prócz tego pobierał pensyę emerytalną, jako były urzędnik sądowy; dodać do tego należy, że miał ładne nazwisko i prezentował się bardzo przyzwoicie.
Te względy skłoniły wdowę po panu Feliksie do stanowczego kroku. Z początku przygotowała grunt przez ludzi; dobry znajomy i przyjaciel nieboszczyka Feliksa, podjął się delikatnej misyi wybadania i ewentualnie nakłonienia pana Andrzeja do małżeństwa, a gdy już grunt był przygotowany dostatecznie, pani Feliksowa oświadczyła się sama, wyznając z całą szczerością, że nie żadne idealne
Strona:Klemens Junosza - Z Warszawy.djvu/89
Ta strona została skorygowana.