zagroziła nawet słudze swej, że ją na całe życie w wiezieniu osadzi, jeżeli będzie powtarzała podobne niedorzeczności — ale sama uspokoić się nie mogła.
Nie śmiała pytać o szczegóły i zresztą nie było kogo pytać — nawet męża w domu nie było, gdyż pojechał z wójtem do powiatu.
Na szczęście pięknej pani Domicelli, przywlókł się do kancelaryi Grzędzikowski z jakiemś zleceniem od proboszcza. Ujrzawszy starego, sama pobiegła mu drzwi otworzyć.
— Niech będzie pochwalony, — rzekł dziad kłaniając się aż do ziemi, — niech będzie pochwalony, dzień dobry pani, na ten przykład.
— Jak się macie mój Onufry, cóż was tu do kancelaryi przypędziło?
— Ksiądz, na ten przykład, karteczkę jakąś przysłał — ale podobno pana pisarza jakoby nie ma.
— Nie ma, ale to nic nie szkodzi, ja przecież jestem, to załatwię. Gdzieżbym mogła pozwolić, żeby nasz ksiądz proboszcz miał czekać. Siądźcie sobie mój Onufry, ja wiem gdzie papiery są, poszukam.
— Bóg zapłać.
— Albo poczekajcie-no. Nigdy nie przychodzicie do nas, ani po kolędzie, ani tak — to źle, moglibyście czasem co dostać.
— Ha! jeżeli na ten przykład, łaska pani... Ja wiem, że pani pisarka jest, na ten przykład, jako matka kochająca, rada człowiekowi ubogiemu co nieco uświadczyć, ale nie mam zaś, na ten przykład, śmiałości.
— Przecież ja jestem taka popularna, może nawet zanadto popularna. Oto macie papier i kłaniajcie się księdzu proboszczowi... ale zaczekajcie-no jeszcze. Dam wam kieliszek wódki.
— Jeżeli, na ten przykład, łaska, to i owszem, bo nawet
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/111
Ta strona została skorygowana.