Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/12

Ta strona została skorygowana.

dnakże ominąć, gdyż jest zdradny. Wiedzą o tem dobrze mieszkańcy okolicy i przejeżdżają zazwyczaj w bród przez rzekę, co przedstawia jeszcze te dogodności, że się zeschnięte koła wozu namoczą, a zmęczona szkapa zaspokoi pragnienie.
Konie lubią pić wodę z bezimiennej rzeczki, bo czysta jest, zwłaszcza w owym czasie, gdy w niej baby lnu i konopi nie moczą.
Przezroczysta jej wstęga toczy się po piasku żółtym, po zwirku, po kamykach różnobarwnych. Rozciągnęła się po za wioską, po za chałupami, za kościołem, okrążyła cmentarz i dalej płynie przez łąki. Gdzie niegdzie przy brzegach jej tatarak rośnie, sitowie, niezapominajek moc. Nad brzegami tu i owdzie rozsiadły się wierzby i spuszczają złotawe gałązki ku wodzie.
Nad tą rzeczką musimy się dłużej zatrzymać, bo w życiu Biednowoli gra ona pewną rolę.
Przychodzą tu baby i dziewczęta ze wsi z bielizną do prania, i uderzając kijankami, opowiadają sobie nawzajem najświeższe nowiny dnia; przychodzą chłopcy o wiośnie, aby fujarki z wierzbiny robić, w którym to kunszcie głupi Jasiek celuje; przychodzą pastuszkowie bydło poić; przychodzi niekiedy stary Piotr, zawołany rybak, i łowi drobne rybki na wędkę.
Znają dobrze we wsi głupiego Jaśka, znają też i starego Piotra, bo ktoby ich nie znał! Dziwni oba i nie tacy jak wszyscy ludzie we wsi — odmienni. Piotr wie o różnych różnościach co dawno były, a choć do rozmowy nie skory, przecie czasem co nieco można z niego wyciągnąć. Odezwie się, a zawsze tak, że do myślenia da, że człowiek musi dobrze głowy nałamać. Jasiek znów, także dziki, a od ludzi stroniący, niekiedy się odezwie, niby ni w pięć ni w dziewięć, najczęściej ludziom do śmiechu, ale później zawsze się pokaże