Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/13

Ta strona została skorygowana.

że nie było wcale z czego się śmiać, i że Jasiek choć głupi, prawdę powiedział.
Piotr nie z Biednowoli rodem był, a nawet niewiadomo zkąd przyszedł tu przed laty.
Podobno z dawnym dziedzicem, aż zkądś z za morza, z niemieckich krajów przyszedł. Póki dawny dziedzic żył, Piotr we dworze służył przy koniach, a po śmierci dziedzica, gdy krewni jego majątek objęli, w służbie już być nie chciał. Na komornem u jednego gospodarza osiadł i żył, a taki był wszystkim ludziom przydatny, taki dla każdego usłużny i dobry, że się wszyscy przyzwyczaili do niego i polubili go.
Ciężarem nikomu nie był, bo na kawałek chleba zapracował, od ludzi żadnych łask nie żądał, owszem często sam biedniejszego poratował i wspomógł.
Choćby głupiego Jaśka....
Cała bo historya o tym chłopcu.
Temu lat dwanaście, albo i więcej, o wiośnie, tak o wiośnie, bo już nad polami świergotały skowronki i świeżo odwalone skiby aż się czerniły ku słońcu, a już nawet i bociany klekotały na stodołach, jednego dnia przywlokła się do wsi kobiecina uboga, zmizerowana, blada, skóra i kości....
Na plecach miała tobołek, a na ręku dziecko małe, co najwyżej roczne, a takie marne i wątłe na zdrowiu jak i ona.
Przyszła tedy, zaraz do pierwszej z brzegu chaty, prosiła żeby jej gospodyni trochę mleka sprzedała i pozwoliła przenocować pod dachem.
Nadszedł i gospodarz sam — żyje po dziś dzień, Jan Stępor, bogaty chłop, na piętnastu morgach osiedziały. Nadszedł z Piotrem.
Zaczęli tedy ową kobiecinę pytać: co za jedna? zkąd? dokąd idzie? co ją do Biednowoli przygnało?
Niewiele co można się było dowiedzieć, bo tak z sił opadła, że ledwie parę słów mogła wymówić. Głowa jej spa-