Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/138

Ta strona została skorygowana.

go z mieczem, jak się patrzy... a obudwóch w rameczkach ostrych, łukowych, co się nad ich głowami misternie w zygzak wiązały i u wierzchu samego zakończone były krzyżykiem.
Majster to musiał być nie lada ten stolarz, bo i ławki kolatorskie i te co w głębi kościoła stoją — ikonfesyonały, wszystko precz jedną modą zmajstrował i wyrzezał, z czystego dębu, ze zdrowych czterocalowych balików, na moc, że dzisiejsi niby — majstry fuszerzy nie wiedzieliby nawet z której strony do takiej roboty przystąpić.
Ale nad szafy, nad konfesyonały, nad ławki, nad balaski rzezane, co prezbiteryum od nawy oddzielały — udała mu się ambona. Powiadają ludzie we wsi, że to była ostatnia jego robota, że tak się nad nią zmocował, tak wysilił, tyle nietylko rąk, ale podobno i duszy do niej dołożył — że jak skończył ją, to zaniemógł ciężko i duch z niego, nieboraka, uleciał.
Podobno tego majstra ciało pod kościołem spoczywa, ale dziś proszek już z niego tylko.
Światowi ludzie, co dużo po jarmarkach jeżdżą, sami powiadają, że takiej ambony foremnej na dziesięć mil w koło Biednowoli nie znajdzie i widać to prawda być musi, bo nad podziw ta biednowolska ambona wspaniała! Schodki do niej w murze są, w filarze co arkadę na sobie utrzymuje — a sama ambona, też z dębu, przyczepiona jest do filaru, niby gniazdko jaskółcze. A leciuchna, a smukła, a sama kształtem jak kapliczka, z takiemiż jak u szaf łukowatemi liniami, a daszek nad nią z wieżyczkami zgrabniutkiemi, wśród których posążek Zbawiciela z barankiem na ramionach, a krzyżem w ręku, rzeźbiony....
Było w tym kościele ołtarzy pięć; wielki jeden, a cztery boczne, jako się najczęściej po kościołach praktykuje. Wszyst-