Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/139

Ta strona została skorygowana.

ko odmalowane, odzłocone widać niedawno, bo wyglądały jak nowe, chociaż tyle lat co i kościół liczyły.
Wielki ołtarz najwspanialej wyglądał. Miał sześć filarów białych, ze złoceniami u gzemsów, między filarami cztery posągi świętych — a w głębi wielki obraz Zwiastowania, poczerniały już nieco, zniszczony, ale parafianie nie pomienialiby go na najnowszy.
Wielkie świece woskowe w wysokich cynowych lichtarzach i kwiaty dopełniały stroju ołtarza.
Boczne o wiele skromniejsze, ale także piękne były ołtarze. Z lewej strony, w bocznej nawie, stała chrzcielnica, z blachy miedzianej, bardzo misternym sposobem wykuta. Kwiaty na niej były dziwne, i głowy zwierząt osobliwych, jakich nigdy nikt na świecie nie widział, a cała miała kształt wielkiego kielicha, takiego co na posadzce stojąc, brzegiem rosłemu chłopu do piersi dostawał.
Nad chrzcielnicą była pokrywa także miedziana i misternym sposobem wykuta, również w liście i różne głowy zwierzęce ozdobna, a na wierzchu jej była figurka Jana Świętego Chrzciciela, który w skórze wielbłądziej chadzał i drogi Pańskie prostował, a zapowiadał przyjście Tego, Któremu, jak mówił, niegodzien był rzemienia u obuwia rozwiązać.
Pokrywa podnosiła się na łańcuszkach miedzianych, a cała chrzcielnica ogrodzona była galeryjką dębową, rzeźbioną.
Przy ławkach było dużo chorągwi i sztandarów, nowszych i starszych i bardzo pięknych i nieosobliwych, wedle zamożności i upodobania fundatorów, a przy samych drzwiach chorągiew czarna, żałobna, z obrazem kościotrupa z kosą wśród płomiennych, czerwonych języków.
Do tej chorągwi najtrudniej było się przyzwyczaić Jasiowi.
Ile razy na nią spojrzał, zawsze przypominała mu ona