Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/158

Ta strona została skorygowana.

— Et, Joel nie rozumie o co my pytamy. Zdawało nam się że ktoś umarł we wsi, i myśleliśmy że Joel wie kto.
— Ny — wiem.
— Któż umarł?
— Oj waj, kto miał umrzeć? Całkiem nie wielka osoba. Dziura w niebie nie zrobi się od tego.
— Ale kto?
— Ny kto? Stara Pypciowa sobie umarła.
— Toć wczoraj ją widziałem na własne oczy, — rzekł Łomignat, — szła przez wieś!
— Co w tem osobliwego?! Póki żyła to szła o swojej mocy, skoro nie żyje to nie chodzi o swojej mocy. To bardzo prosty interes jest.
— Chyba nagle umarła.
— Albo ja wiem? Co wy mnie pytacie? Czy wy sędzia? Ja nie rozumiem. Zkąd ja mam wiedzieć, czy ona umarła nagle, czy nie nagle? Ja pilnuję karczmy, pilnuję swoich interesów, ale nie starych bab. Co mi do tego?
— O! nie wolno się pytać, czy co? Musi Joel boi się czegoś.
— Tfy! co wy gadacie, kogo ja się potrzebuję bać? wcale nikogo. Czy stara Pypciowa była moja żona, czy siostra? Umarła to umarła, mnie nawet nie potrzeba o tem wiedzieć. Ja mam dosyć na głowie i bez Pypciowej; ja mam jednego Pypcia dosyć...
— O pewnie, — rzekł Kusztycki, — jak Joel wyciągnął z chłopa co tylko było można wyciągnąć, to teraz Joelowi starego Pypcia dosyć. Prawda? Nie ma już Pypeć za co pić, to dla was nic nie wart.
— On nigdy nie był dla mnie co wart!... nie przepił tak dużo jak myślicie, bo nie miał co przepić, a choćby i przepił, to co mnie do tego: nie przepije on, to przepije drugi, dziesiąty. Czy wy myślicie sobie, że ja patrzę na osobę? wcale