gwałtownej śmierci, ani otrucia i zaopiniował że babina musiała umrzeć, ponieważ była już niemłoda, wypracowana, licho żywiona. Opisał to bardzo wymownie w protokóle, a sędzia kazał zwłoki pochować.
Familia Pypciów tryumfowała, a wójt podziwiał w duchu mądrość pani pisarki, która ostrzegła go tak rozumnie, żeby podejrzanych w kij nie wiązać i do kozy nie zamykać.
Miałżeby się teraz z pyszna!...
Aczkolwiek śledztwo oczyściło Pypciów z zarzutu i nie znaleziono żadnych poszlak przeciwko nim świadczących, jednak opinia wiejska stanowczo się przeciw nim oświadczała. Ludzie nie ukrywali swej ku nim niechęci i widocznie musieli się dość głośno odzywać, kiedy aż Joel postanowił wdać się w tę sprawę.
Sam przyszedł, wywołał Florka na dziedziniec i konferować z nim zaczął.
— Słuchaj-no Florek, panie Florek — ja tobie coś powiem...
— No?
— Jest duży interes. Ludzie po wsi o was nie pięknie gadają.
— Co mają zaś gadać?
— Według matki. Ja wiem, że to jest nieprawda. Bardzo dobrze wiem, ale... po co oni mają gadać?
— Ha! przecież nie mogę komu gęby zaszyć... gadają to niech gadają.
— Ty Florek, nie mów takie słowo. Ludzkie gadanie czasem bywa szkodliwe... a co się tyczy gęby — wiadomo że nie można jej zaszyć, ale jest inny sposób...
— Jaki?
— Dobry sposób. Zalać gębę, to nie będzie gadała.
Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/179
Ta strona została skorygowana.