Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/180

Ta strona została skorygowana.

— Zalać... hm... zalać, — mruczał Florek, — wiadomać to rzecz, że zalana gęba nie taka szkodząca jak sucha, ale....
— Już pan Florek swoim chłopskim rozumem potrzebuje szukać ale! Aj waj! co to jest, jaka wasza delikatność, jaka wasza głowa?! Tfy! mnie się zdaje, że gdyby we wsi nie było kawałek jednego żydka z głową, toby wszystkie gospodarze bardzo prędko zginęli, oni by nie wiedzieli która chałupa do kogo należy.
— Niech-no Joel nie gada. Może stare chłopy są głupie, ale my młodzi to ho! ho! My mamy rozum!
— Aj waj! jaki wy macie rozum! Ja sam to powiadam: stare chłopy są głupie, a młode z rozumem... chociaż ja Florkowi prawdę powiem, że ja wolę mieć ze starymi chłopami interesa...
— Wiadomo... juści stare łacniej dadzą się okpić. Nie to co my! hę?!
— Ja przyświadczam. Całkiem oni nie to co wy. Oni głupie, jak powiedzą słowo to dla mnie dość — od was, mądrych chłopów, od młodych chłopów, ja potrzebuję zawsze kawałek papieru.
— Bo myśmy mądre.
— Bądźcie sobie mądre — ale słuchajno Florek... przepraszam, słuchajno panie Florek, my mówili o tej gębie co ma być zalana, prawdziwie nawet o tych gębach, co potrzebują być zalane. Ja naumyślnie przyszedłem żeby Florkowi powiedzieć.
— Oj, co też Joel gada!? Cóż to? ja mam wziąść flaszkę i chodzić od chałupy do chałupy — po kolei każdą gębę zalewać. Albo ja chcę? Gadają to i gadają, niech sobie gadają! Do kryminału mnie za ich gadanie nie wsadzą. Toż ani ja, ani brat, ani siostra, ani siostry mąż matki nie zabili, a nawet i nie bili. Ot, powiedziało się czasem jakie złe słowo, to i co? Przy gospodarstwie trzeba krzyknąć, bo inaczej